Geoblog.pl    chrystiann    Podróże    Brazylia XI 2009    Florianopolis / Costa de Dentro / Armacao
Zwiń mapę
2009
15
lis

Florianopolis / Costa de Dentro / Armacao

 
Brazylia
Brazylia, Armação
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12218 km
 
I znowu autokar - tym razem 15h, 117R/os i prosta Florianopolis - to też nam polecił jakiś polak od razu po lądowaniu w SP - podobno dużo plaż do wyboru i jest gdzie się ganiać.
Tym razem autokar okazał się na naprawdę wysokim poziomie - sprawiła to podpórka pod nogi od kolan w dół, fotele odchylające się chyba o 60 stopni no i film. Z tym filmem to żartuję, bo co prawda 'W pogoni za szczęściem' z Willem Smithem już widziałem, ale nie w wersji portugalskiej... Jedyne co zrozumiałem, to "no, obrigado" czyli "nie, dziękuję", popularna odpowiedź dobra na wszystko dla takiego niekumatego po ichniemu turysty jak ja. No chyba, że znalazłeś się przypadkiem pośrodku faveli - czyli slumsów, wtedy warto jeszcze nauczyć się 3 słów "kłando kłesta kokejn?" - /ile kosztuje kokaina?/ ostatnie słowo dowolne, byle brzmiał jak narkotyk, a im więcej wymienisz tym większa szansa, że zostaniesz zrozumiany - a wtedy podobno jest się chronionym - w końcu jesteś klientem :-)

Z Florianopolis udaliśmy się tam gdzie asfalt się kończy, czyli do Costa de Dentro - na południe wyspy Ilha de Santa Catarina, zakotwiczyliśmy z Alberque do Pirata - hostelu z bardzo przyjazną obsługą, która naprawdę była bardzo pomocna.
70R za praktycznie cały oddzielny budynek z kuchnią i śniadaniem za 2os plus dostęp do internetu - jest OK. Płaciliśmy oczywiście za łóżka, ale ponieważ nikogo oprócz nas nie było, więc mieliśmy cały budynek do dyspozycji :-) Jedyny minus - autobusy jeżdżące do późna i od wczesnego rana - te wracające miały pod górkę przy naszym hostelu i kierowca włączał chyba jakiś dopalacz, bo miało się wrażenie jakby eskadra czołgów wjeżdża Ci do kuchni. Idzie się przyzwyczaić ;-) No i sporo komarów - drugiej nocy stoczyliśmy z nimi bitwę - wypsikaliśmy pokoje środkami na komary i tłukliśmy oszołomione komary ile wlezie - padło chyba z 30 - ostatniego dobiliśmy nad ranem.
Plaża była ok, ale całkiem sporo wiało. Najbardziej zapamiętałem jednak obiad w jednej restauracji w Pantano do Sul - zamówiłem połówkę dania /generalnie ceny są podawane na 2 osoby/ składającego się z 1 talerza krewetek królewskich gotowanych /koło 20/, 2 talerza z 25 krewetkami królewskim w cieście, 3-ego talerza z 25 krewetkami w sosie czosnkowym, 4 talerza ryżu, 5-ryba w cieście, 6-sos do ryby. Wychodziłem na czworakach a i tak nie donieśli krabów i drugiej porcji ryby - wierzcie mi w ogóle się nie upominałem. Wszystko za jakieś 45pln - życie jest piękne!

Z Costa de Dentro przenieśliśmy się do Armacao - znaleźliśmy całkiem porządny hostel za 50R. Śniadanie okazało się porażką - nawet herbaty nie było, a dżem musiałem kupować sobie sam w supermarkecie. Jezioro w Armacao nie reprezentuje sobą nic ciekawego, natomiast z 3 plaż najlepsza okazała się Matadeiro - położona pod wzgórzem, z mała zatoką, kilkoma barami, sporymi falami /ostro wiało/, miałkim piaskiem...

Uważajcie na Cachacę - pewnego wieczoru poszliśmy z Weroniką na drinka - tzn. ja poszedłem, bo Weronika piła piffko. Drinki wydawały się całkiem spore - 400ml każdy - dopiero następnego dnia jakoś to sobie skojarzyłem z moim kacem. W każdym razie wypiłem tylko 3. Wierzcie mi - to nie są polskie drinki, to są brazylijskie drinki, robione dla czarnych, dużych facetów, do których się nie zaliczam - drogi do hostelu nie kojarzę, Weronika opowiadała następnego dnia, że gadałem z żabkami z pobliskiego stawu. No cóż - następnego dnia kładłem się spać z nie do końca prawidłowo pracującym żołądkiem....

Czekając na autobus zachciało mi się siku. Niewiele myśląc wszedłem na ścieżkę w krzaki i odskoczyłem jak oparzony. Nie dalej niż metr od mojej nogi poruszył się krwisto czerwono/ czarny wąż/żmija. Mały, bo jakieś 50cm długości, ale wyglądał na tyle groźnie, że sikanie szybko mi przeszło...

Trochę o ludziach - ciężko opisać typowego brazylijczyka - mamy tu mieszankę kilku ras, tak więc zarówno czarny, biały jak i mulat nadaje się świetnie na brazylijczyka. W mniejszych miejsowościach nawet mnie zagadywali po ichniemu, kłaniano się jak do swojego hehe Dopiero moje portugalskie stękanie wyprowadzało ich z błędu.



 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
chrystiann
Chrystian Nazar
zwiedził 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 13 wpisów13 1 komentarz1 70 zdjęć70 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
09.11.2009 - 30.11.2009