Geoblog.pl    chrystiann    Podróże    Brazylia XI 2009    Rio de Janeiro
Zwiń mapę
2009
20
lis

Rio de Janeiro

 
Brazylia
Brazylia, Rio de Janeiro
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12975 km
 
W autokarze z Florianopolis do Rio de Janeiro / 135R/os z przesiadką w Sao Paolo - tak wychodziło jakieś 60R taniej niż bezpośrednio, więc jest o co walczyć przy 2 osobach/ Weronice gorączka już ustępowała, a tymczasem mnie zaczęło coś brać na poważnie. W SP mieliśmy zmieniać autokar /1h na miejscu/, wysiadając miałem jakieś 39 stopni gorączki i o niczym innym nie myślałem jak o ciepłym łóżku. Tymczasem czekał mnie zimny fotel przez następne 6h drogi. Wysiadając o 6 rano w Rio byłem całkowicie zmasakrowany - wzieliśmy taxę /30R/ na Ipatemę do upatrzonego hostelu - niestety okazał się zamknięty o tej porze. Poszliśmy więc do następnego - ta sama sytuacja. Co prawda była 7 rano, ale hostel to hostel, tym bardziej w Rio. Tak w ogóle to hostele były tak słabo oznakowane, że tylko po numerach je znajdowaliśmy. Potem dowiedzieliśmy się, że hostele startują generalnie o 8... Trzecie podejście było połowicznie udane - Pani była, ale nie było miejsc hehe. W ostatnim hostelu na Ipatemie /swoją drogą ubogą mają infrastrukturę turystyczną jak na takie miasto/ dowiedzieliśmy się, że właściciel to b.b.b. porządna osoba, ale będzie o 9 /była 8/. Przy okazji poznany meksykanin oznajmił nam, że dzień wcześniej przeszedł wszystkie hostele na Copacabanie i nie znalazł ani jednego miejsca. Wkurzyłem się, wzieliśmy taxę ponownie i pojechaliśmy tam gdzie były większe szanse dostać pokój - jak najdalej od Ipatemy i Copacabany. W międzyczasie spotkaliśmy jakiegoś polaka - czekał na właściciela hostelu. Totalny gbur, na pytania odpowiadał 'tak', 'nie', z półminutowym namysłem. Zachowywał się jakby go stado odrzuciło. Wysilił się, żeby nam powiedzieć, że jesteśmy pierwszymi polakami, których spotkał - koleś robi nam niezłą reklamę, nie ma co!

Wracając do poszukiwań hostelu - udało się, drugi hostel do którego trafiliśmy po ucieczce z Ipatemy i Copacabany miał wolny pokój - cud! Ale od 13 - była 8:30, a ja zjechany jak mało kiedy, po 18h podróży, z gorączką - ale ok - czekamy. Obsługująca nas brazylijka z Hostelu Sun Rio była najlepiej mówiącą osobą po angielsku z całego naszego wyjazdu. Mówiła chyba lepiej do nas. Do tego była bardzo uczynna. Ponieważ chciałem wybrać się na stadion Maracany /swego czasu największy na świecie - obecnie zmniejszyli ilość miejsc, ale kiedyś weszło na niego 199 tys ludzi jak był jakiś bardzo ważny mecz Brazylii z Urugwajem/ i obejrzeć jakiś meczyk, dowiedziała się o której są mecze przez najbliższe dni, ale stwierdziła że nie ma już biletów. No i załatwiła szybciej pokój, już o 12 mogłem się przytulić do poduchy - spałem jak zabity. A tak w ogóle problem z miejscami w hostelach okazał się prozaiczny - czarni osobnicy wymyślili sobie niedawno jakieś 2-dniowe święto narodowe, które bardzo forsują i nasz przyjazd przypadł właśnie na 1-szy dzień tego święta, a ponieważ ludzie mają wolne, to udają się hurtem m.in. do Rio...

Następnego dnia pojechaliśmy pod wzgórze Corcovado, wzieliśmy busa za 40R od łebka i wjechaliśmy najpierw na niższy punkt widokowy z lądowiskiem dla helikopterów - tam chyba kolejka się nie zatrzymuje /kosztuje 4R mniej niż bus/. Następnie wjechaliśmy pod samego Christo Redentora - z bliska Christo wydaje się mniejszy niż na zdjęciach, ale i tak robi wrażenie - przypomniało mi się, że jakiś base jumper z niego skakał - nie wiem jak on to zrobił i czy jeszcze jest wśród nas... Widoki przepiękne - pierwszy raz oglądałem Rio z wysokości - najprawdopodobniej ;-) najpiękniej położone miasto na świecie. Co chwila jakiś helikopter przylatuje, robi kółko i zawraca - 150R kosztuje taka 6 minutowa przyjemność - start jest z Pao de Acucar, czyli Głowa Cukru /chyba tak to się tłumaczy/.

Na Pao de Acucar wjeżdża się tylko kolejką linową, autem już nie da rady, najpierw na mniejsze wzgórze, potem na właściwe. Fajnie widać startujące i lądujące samoloty z pobliskiego lotniska krajowego.

Na wieczór zaplanowaliśmy wypad na Maracanę - biletów co prawda brak - wszyscy mi o tym trąbili, ale od czego są 'koniki'? Pojechaliśmy metrem, niespecjalnie trzeba było śledzić przystanek, na którym powinno się wyjść - szliśmy za Rubro-Negro, czyli czerwono-czarnymi strojami - barwami Flamengo, drużyny z Rio. Już po wyjściu z metra każdy nam chciał opylić bilet za 50R. Kupiliśmy w końcu za 40R/os i udaliśmy się na niższe sektory - o miejsca siedzące było ciężko, ale jedno znaleźliśmy dla Weroniki - co prawda przydało się tylko do siedzenia w przerwie, bo przez bite 90minut wszyscy stali! Sam mecz mimo wyniku 0:0 był na b. wysokim poziomie, aż miło się go oglądało. Flamengo starało się o pierwsze miejsce w lidze, od 92r nie wygrali ligi, a w tym roku mają taką szansę. Ten mecz miał im pomóc zdobyć 3 pkty, ale się nie udało. Wszyscy wychodzi smutni. Natomiast sam sposób kibicowania - nie do opisania - non stop 'darcie japy'. Cały stadion był wypełniony kibicami Flamengo - 83 tys ludzi weszło na niego tego dnia, więc dosłownie dudnił, gdy Flamengo wyprowadzało akcję. Z bardziej znanych grali Adriano, Ze Roberto, Bruno.

Kolejny dzień - wycieczka na Copacabanę i Ipatemę - nic ciekawego. Tzn. fajnie jest mieć możliwość wyjść z pracy i się poopalać lub popływać, ale plaża jak plaża...
Spotkaliśmy jakąś żydówkę, która pomogła nam znaleźć kantor - jej dziadkowie albo rodzice byli w obozie koncentracyjnym w Polsce, a następnie wyemigrowali do Brazylii. Mówiła, że obecnie nastroje są chyba trochę antysemickie, bo żydzi myślą nad kolejną migracją. 5 minut po pożegnaniu natknęliśmy się natomiast na polkę, która wyemigrowała z kraju po wojnie z rodzicami i obecnie prowadzi sklep z pamiątkami. Ponieważ całkiem dobrze mówiła po polsku i była bardzo sympatyczna - zostaliśmy u niej z godzinkę 'na plotach' - okazała się bardzo miłą, starszą Panią.










 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
chrystiann
Chrystian Nazar
zwiedził 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 13 wpisów13 1 komentarz1 70 zdjęć70 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
09.11.2009 - 30.11.2009